Olandia wyspa malarzy


Na południowym brzegu Szwecji leżą dwie duże wyspy: Gotland i mniejsza Oland.
Wyspa Oland nazywana Olandią (jej część południowa) stała się letnią oazą malarzy Vedic Art.

 

 

 

Odwiedziłam ją tego lata z małą grupką osób malujących wg. zasad Vedic. Pojechaliśmy, aby malować w miejscu, które zorganizował dla malarzy Curt Kallman, który przekazał i upowszechnił malowanie wg zasad sztuki wedyjskiej.
Curt Kallman urodził się w tej części wyspy. To niezwykłe miejsce rzadko jest odwiedzane przez turystów. Pełne wiatru i słońca, a więc ruchu i światła, promieniuje wspaniałą energią. Przyjeżdżając tam czułam się jak u siebie ? życzliwi, uśmiechnięci ludzie i zawsze otwarte drzwi.  
Dla malarzy urządzone zostały pracownie w budynkach dawnych stajni (na wyspie hoduje się sporo koni). Projekt ten został zrealizowany w 1999r. Stajnie są przestronne, widne i bardzo spokojne. Krajobraz wokół to łąki, pola nieco drzew i w dali woda, która opływa tę wąską wyspę. W stajniach panuje cisza, ale nie bezruch.

 

fot1a

 

 

fot1b

 

Przyjechaliśmy na tydzień. W naszej ?stajni?, w miejscowości Enetri, malowało około 15 osób. W budynku obok, takim jak nasz ? przeważnie Szwedzi ? też około 15 malarzy. Lato malarskie kończyło się, więc osób było niewiele jak na możliwości tych pomieszczeń. W okresie dwóch letnich miesięcy przyjeżdża 400 ? 500 osób i bywa bardzo ciasno. Najwięcej chętnych odwiedza stajnie na przełomie lipca i sierpnia.
W czasie dni, kiedy powstawały nasze obrazy, była wspaniała słoneczna pogoda, a w nocy deszcz. Do rana wiatr osuszał ziemię i znów było pięknie. Malarze w procesie tworzenia są bardzo skupieni, nie słychać rozmów. Ciszę przerywały tyko świergoty przefruwających od czasu do czasu nad głowami ptaków.
Jeden dzień pobytu przeznaczyliśmy na poznanie wyspy. W pobliżu domu, w którym mieszkaliśmy była restauracja urządzona w wiatraku (wiatraków na wyspie jest zatrzęsienie), 1 sklep spożywczy i 2 ze starociami (kupiliśmy tam kilka interesujących drobiazgów). Opodal był także sklep z artykułami dla malarzy: farby, sztalugi, płótna, papier, pędzle itd. oraz produkty, naturalnej zdrowej żywności.

 

fot2


Cudowną rzeczą, która rzuciła się w oczy na wyspie był barak płotów. Tam nikt się nie grodzi parkanami. Czasem zwarte rośliny zaznaczają teren lub kamienie płasko ułożone, jeden na drugim do wysokości mniej więcej 60 cm. Taki sposób wytyczania działek nie zakłóca przestrzeni. Ziemia porośnięta jest głównie trawą i krzewami. Jest trochę lasu z drzew liściastych. W Szwecji lasy są własnością króla a runo mogą zbierać mieszkańcy. W czasie zwiedzania dotarliśmy do latarni morskiej na samym cyplu wyspy. To miejsce także związane jest z rodziną Kallmanów ? dziadek Curta był latarnikiem. W pobliskim domku można było obejrzeć pamiątki, zdjęcia i ciekawe eksponaty. Oprowadzał nas syn Curta i on tego dnia był naszym pilotem.

 

fot3


Zobaczyliśmy wiele kamiennych kręgów i samotnych głazów – te kamienia wciąż żyją i opowiadają swoją historię. Wiatraki, wiatraki –  stoją w bardzo wielu miejscach.

fot6

 

Poznaliśmy żonę Curta, która często odwiedzała stajenne pracownie.  Przy domu państwa Kallmanów  jest niewielka galeria z obrazami Curta i syna Johana. Pomalowane na biało ściany, na nich kilka wspaniałych obrazów i rzeźb ? oczywiście w kamieniu, których na wyspie jest mnóstwo. Atmosferę, jaka panuje w tej galerii nazwałabym uroczystą ciszą. Trudno nawet głośno tam rozmawiać.

 

fot4


W czasie naszej wycieczki zwiedziliśmy także pradawną osadę ? coś w rodzaju naszego Biskupina. Żyją tam zwierzęta ( owce i wesołe świnki), można ubrać się w kolczugę i powalczyć z wiatrem uzbroiwszy się w pałkę i drewnianą tarczę. Można spróbować swoich sił w strzelaniu z łuku. Zwiedzającym pokazuje się sposób pracy prostymi narzędziami, których używano do wyrobu odzieży i ozdób z włóczki. Jest i ekspozycja muzealna, są chaty, do których można wejść, posiedzieć i poczuć, co pamiętają ściany, sprzęty..
Pojechaliśmy także do miejsca mocy i odwiedzaliśmy liczne kręgi, cmentarzyska i kurhany. Zakończyliśmy dzień w knajpce w wiatraku.
Przez cały nasz pobyt wiał bardzo silny wiatr. Kiedy zaczęliśmy myśleć o podróży promem nie było wesoło, Bałtyk rozhuśtany, a wiatr hula bez opamiętania. Pełni wiary zwróciliśmy się do Ducha Wiatru, aby pozwolił nam w spokoju wrócić, bez sensacji zdrowotnych. W przeddzień wyjazdu wiatr nagle ucichł?.
Wracając do Karlskrony, skąd odpływaliśmy, jeszcze zwiedziliśmy kilka bardzo ciekawych i magicznych miejsc np. śpiewający kamień, posiadłość i galerię miejscowej malarki, która nawiasem mówiąc nie słyszała o Vedic Art. Odwiedziliśmy miejsce, w którym odbywają się warsztaty ceramiczne, malarskie, praca w drewnie, a w ogrodach nauka uprawiania ekologicznego roślin.
Podróż powrotną mieliśmy wspaniałą – Bałtyk był cichy, tafla wody prawie nieruchoma.

 

fot5

Duchu Wiatru ? dziękujemy.

Krystyna Czajka